Tanzania: Zanzibarskie co w trawie piszczy

Wczoraj w nocy jeden z moich wycieczkowiczów został zaatakowany przez małpę. Wpadła mu do pokoju w nocy przez otwarty balkon. Niektórzy jednak mieli wątpliwości, bo nikt tu ich nie widział. Co to mogło być? Obsługa twierdziła: no monkey here. Jednak napad był. No dzisiaj spytałam pani: Where can I find a coffee after 10 a.m. i usłyszałam "Yessss". Pokazuję na kubek z kawą i pytam ponownie "coffee", a ona się uśmiecha i mówi "Yes". To tyle w kontekście kawy po dziesiątej. Szczerze, to mam też czajnik w pokoju, ale mi raczej chodziło o to w którym barze. Coś was jeszcze dziwi? Idę zatem na recepcję dopytywać o te monkey. No i się dowiedziałam, że to musiało być "bush baby", czyli galago. Takie lemurowate. Owszem, te słyszałam wieczorem, ale są nocne i raczej nieśmiałe. Ich nie widać, więc spotkanie z nim to wielkie szczęście. Choć jak w nocy coś nam wpada do pokoju, to choćby to był kot, można się przestraszyć.

Zainteresowałam się też licznymi wronami orientalnymi. Te nie są nieśmiałe. Dlatego część restauracji, gdzie są bufety jest za szkłem, żeby wrony się nie częstowały. Tych jest tu pełno, ciągle gdzieś skrzeczą: sprowadzono je w celu usuwania padliny i porządkowania wyspy.  Obecnie częściowo są już w Kenii i zadziobują rodzime gatunki, tamtejszy rząd chce je pognębić i wybić milion wron do końca roku, bo zagrażają ekosystemowi. To jak u nas sroki: też mordują inne ptaszki. Widziałam jak przeganiają kawki, o małych szpakach nie wspominając. Przyroda niestety jest brutalna, a ekosystemy zaburzone. Każdego szkoda, wiem. 

Co do małp, to spora populacja jest w parku Jozani. Nie tylko tam, choć tam akurat jest ich koncentracja. Są koczkodany i gerezy rude. Witają nas na parkingu. Jak na te tłumy busików z turystami, to zdecydowanie nie boją się ludzi. Nie atakują. Dokarmianie jest zabronione, ale wielu turystów je częstuje. Nie przejmują się liczną publicznością i wdzięcznie pozują do zdjęć. 









Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brazylia: Karnawał w Salwadorze

Brazylia: Ale kolory!

Peru: Chwała na wysokościach, Jesus naszym przewodnikiem