Szwajcaria, Włochy: Z Mediolanu przez Alpy i Berninę do Polski i Apulii

Poranek, a już ciepło. Żegnam Mediolan i 6h30 ruszam w stronę Szwajcarii. Żegnam kierowcę w Tirano i wsiadam do pociągu, zdecydowanie nie byle jakiego. Trasa panoramiczna czerwonych wagonów  bex naprawdę cieszy oczy. Z Tirano jedzie się 2.5h od palm do lodowców i to nie zębatką, tylko specjalnymi najazdami. Faktycznie w jednym miejscu widać te palmy! Pociąg powoli kręci się, zygzakuje, by osiągnąć ponad 2000m npm. Widok na lodowce i zielonkawe jeziorka wysokogórskie zapiera dech. Wstrzeliliśmy się w pogodę idealnie. Malownicze szczyty, surowe krajobrazy. Woda lejąca się z malejących jęzorów lodowcowych. Niestety mamy opóźnienie, nie ma czasu wysiadać na przystankach. Krótki pobyt w luksusowym St. Moritz i jedziemy do Vaduz, stolicy księstwa Lichtenstein. Taka pozostałość z średniowiecza. I tu, z przykrością stwierdzam, przydałby się jakiś nocleg i czas na górskie wycieczki. My kolejny raz mamy przystanek "zaliczający" kolejne państwo, a to nie pozwala docenić uroków tego regionu. 160 km² i szczyty sięgające blisko 2600m. Pełno tras trekkingowych. Na deptaku, jak co roku, inne rzeźby. Mamy ledwo czas na parę zdjęć i pamiątki. W Polsce jesteśmy już o świcie, zgodnie z rozkładem. 

Docieram do domu, przepakowanie, parę godzin snu i wio do Wrocławia. Kilka godzin później ląduję w Apulii, która mnie zachwyca czystością morskich plaż i wody. Tak więc po 2 dniach znowu jestem w Italii. Całkiem innej, południowej. Upały po 42'C już odpuściły, choć teraz normą jest tu 33 do 37. Śniadanie zaliczam w 2 kwadranse i zbieram się do Polignano i Bari. Jeszcze kawa w barze i czas uciekać do pracy. Wam też życzę udanego dnia i zazdroszczę klimy w biurze! 


Vaduz




Bernina




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brazylia: Karnawał w Salwadorze

Brazylia: Ale kolory!

Peru: Chwała na wysokościach, Jesus naszym przewodnikiem