Polska: Witaj w Ojczyźnie

Paryskie dni dobiegły końca. Wróciłam do Polski. Okęcie. Pół godziny po wylądowaniu miałam już walizkę. Trzeba zacząć planować kolejne wyjazdy. Za chwilę Szwajcaria. I tak sobie idę do wyjścia. O! Trzeba czekać ponad 20 minut na autobus, plus przesiadka. 23h15 będę w hotelu... Hmmm. A może by tak pieszo? Walizka nie jest ciężka. Warszawa po deszczu, przyjemna temperatura. Naprawdę chciało mi się przespacerować. Ile mi to zajmie? 30 minut, może ciut więcej z torbą. Idę. Trasa mi się zaczęła coś dłużyć. W końcu noc. Może pomyliłam coś? Spawdzam mapę. Nie, dobrze idę. Człap, człap. Docieram do hotelu. 

Coś nie gra. Pani szuka i szuka... Czy ja mam potwierdzenie? No tak. Otwieram załącznik... 

...

...nie ten hotel. 

Serio:(

Jest 23h15, a ja nie w tym hotelu, co na dokumentach. Biuro pisało, że czekają na potwierdzenie z BB, potem, że w załączniku voucher. Jakieś cyferki.pdf. Nawet go nie otwierałam. W końcu biegałam po Paryżu martwiąc się jakie nieprzewidywalności mogą mnie spotkać przed Olimpiadą. Opracowywałam przesiadki na metro, żeby bez kłopotów dotrzeć. Obliczałam na ile czasu jest kolejka pod wieżą Eiffla. Nie miałam czasu martwić się o siebie. Błąd. Zrobiłam 3km z walizką. Na kolejne 3 nie miałam siły. Nie miałam też o co się wściekać. Trudno. Trzeba iść do przodu. 

Aplikacja. Jak dojadę? 3 minuty później siedziałam w tramwaju, a po kolejnych 6 w autobusie. I tak kwadrans później byłam w swoim nowym pokoju. Ironia co? A może po prostu zmęczenie. 

Nazajutrz pech mnie nie opuszcza. Wychodzę z hotelu i za 90 minut mam pociąg pendolino z Centralnego. Akurat zwiał mi 175, trudno, przecież z tego przystanku co 10 minut coś jedzie na centralny. A to tylko 16 minut jazdy. Nagle podchodzi policjant: stąd nic nie odjedzie, czekamy na przejazd vipa. No to co mam zrobić? Taxi? Nic tu nie dojedzie. Wokoło ulice poblokowane. Mam iść 1.5km z walizką na Aleję Krakowską, tam są tramwaje. Jeszcze trochę poczekałam, bo co chwilę jeździły jakieś auta na sygnale z obstawą. Może to już ten vip? Po kolejnym kwadransie idę, maszeruje, biegnę. Z tą walizką. Docieram do tramwaju. Wsiadam. Trasa zmieniona. Tylko do placu Narutowicza... No nie zdążę! Stamtąd do Centralnego są kolejne 2km.  Czas się kurczy. Mój żołądek też. Słyszę jak mi w głowie tykają sekundy. Ktoś mi mówi, że z Bitwy Warszawskiej są autobusy na Zachodni. I wtedy podjeżdża jakiś transport. Uratowana. Chyba. Dojeżdżam, ale muszę dojść przez cały dworzec autobusowy. Tam się wpakowalam w zamknięty tunel. Owszem są oznaczenia, że zamkniete, ale ja patrzę na te oryginalne, niezasłonięte, że trzeba dojść dołem. Spieszę się, nie mam czasu na analizy. Wracam. Zostalo 15 minut. Mam iść dalej. Lecę z walizką. Wbiegam do dworca. Na tablicy nie ma mojego składu. Jest podobny, ale numer się nie zgadza. Ano tak, bo od Zachodniego ten skład zmienia numer... no przecież to logiczne podróżniku! Po co ułatwiać, jak można skomplikować! Stamtąd szukam tunelu, ale ten też zamkniety... Wlokę się na kładkę. Wreszcie coś znajomego. Upiornie wysokie przejście. Schody. Wciągam walizkę jak pająk ofiarę. Uwielbiam Warszawę. Prowizorka i brak windy. Docieram do 7 peronu. Pociąg opóźniony 25 minut. Ja zdążyłam z walizką przez pół Warszawy (6800 kroków), a pendolino po torach nie dowiozło się na czas. Polska. Welcome.


Co robię czekając na pkp? Piszę bloga... Opóźnienie uległo zmianie do 35 minut. Nie ma to jak zapłacić 169 zł za pendolino, bo ma być szybko i punktualnie. 


Ciekawe co to za VIP? METALLICA?? No tak... prezydent Ukrainy...


Ps. Jak myślicie, że z tym hotelem to ja taka gapa, to nie do końca... 




Komentarze

  1. Warszawa da sie Lubić! Po prostu mialaś kumulację szczęścia! Ale po tych biegach z walizka mozna je zaliczyc do treningu 😂 Pozdrawiam Norbert 😉

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Brazylia: Karnawał w Salwadorze

Brazylia: Ale kolory!

Peru: Chwała na wysokościach, Jesus naszym przewodnikiem