Włochy: Niech mnie ktoś uszczypnie

2 miesiące temu odwiedziłam Apulię. Teraz ponownie zawitałam na ziemi średniowiecznych katedr. Gaje oliwne, wyschnięta ziemia, winogrona pod siatkami chroniącymi owoce od ostrego słońca. Upały po 42 stopnie już minęły, teraz jest po 31, nie najgorzej. Wracam w te tereny z przyjemnością, choć Bóg pokarał mnie dość niepokornym kierowcą Gabrielem, co ma swój świat. Niby drogi zna. W końcu już 5x zrobił ten program w tym sezonie. Niestety ciągle ma jakieś ciągoty postojowe, trudne do wyjaśnienia turystom. Wczoraj w nocy pilnie musiał stawać, bo mu się chciało sikać. Dzisiaj była awantura: pół godziny przed dojazdem do hotelu musi zapalić i staje mi na stacji. A ja świecę oczami. Ma rację: ja go nie rozumiem, bo nie mam takich nałogów. Tylko, że mam kolację o 20h i chcielibyśmy wcześniej zdążyć umyć ręce, skorzystać z wc, a nasz czas marnujemy na stacji, bo 1 musi zapalić. Z rozywek mam jeszcze przyśpiewki i gadanie do siebie, ale najgorsze chyba są monologi z żywą gestykulacją. Popłaczę się. Mówię, żeby pilnował drogi, więc miałam całą tyrradę na temat "a czy ja gdzieś pomyliłem drogę"? No i mam coś tu do wypomnienia, ale się nie udzielam. Te dni apulijskie są długie. Jeszcze pasta na kolację i może z 6h spania mi zostanie zanim ogarnę jutro. Słońca i ciepła mi nie brakuje, ale spania bardzo. I cierpliwości. Ten typ niepokorny jeszcze mi da popalić, coś tak czuję. Tylko gdzie tu sprawiedliwość: on sie wydurnia, a ja obrywam.

Komentarze

  1. Ależ by się pojechało do Włoch po tych paru latach od ostatniej wizyty. Zazdraszczam :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Brazylia: Karnawał w Salwadorze

Brazylia: Ale kolory!

Peru: Chwała na wysokościach, Jesus naszym przewodnikiem