Bieganie: Półmaraton zaliczony



Wstałam o 5 rano. Nicea jeszcze zaspana. A my już popędziliśmy na lotnisko. Dosypiałam w samolocie. Dzięki uprzejmości moich turystów: Adriana, Ani i Olafa trafiłam z Balic prosto pod dom. Cuda sie zdarzają! Nie musiałam liczyć owiec, żeby zasnać. 

I jakoś tak mam, że jak odeśpię, to od razu mi się lepiej biega. W końcu nie marnowałam sił na spacery. Dzisiejsza sugestia dnia to 2 godziny 37 minut biegu w tempie 7:55. Nie ma, że boli. Nawet nieco sobie to przedłużyłam, żeby sprawdzić ile mi wyjdzie na dystansie półmaratonu. 21km. Zaliczyłam zatem Rudę Śląską - Świętochłowice - Chorzów Batory - Kochłowice - Wirek i Starą Bykowinę.  Póki co zrobiłam półmaraton raz w ponad 3 godziny, więc ukończenie go w tempie bazowym w 2h39 dało mi sporo frajdy. Początkowe 5 kilometrów to męka, potem wchodzę w fazę "infinity run": 5 km, 15 czy 51: bez różnicy. Zaliczyłabym też jedną glebę, bo słońce mi już zaszło i potknęłam się o korzeń, następnym razem będę tam uważać, obyło się bez otarć. Ale chwilę leciałam w dół niebezpiecznie zbliżając się do asfaltu. Uff.


Wczoraj słuchałam wywiadu z naszym ministrem od edukacji: myślę, że spokojnie zaliczyłabym egzamin z kondycji fizyznej, jaki mają przechodzić uczniowie. Nie wiem czy bym go przeszła w podstawówce czy liceum, ale teraz owszem. Nigdy wcześniej nie wpadłabym na to, że mogę biegać, a co dopiero 21 kilometrów, ot tak, dla zaliczenia wieczornego treningu. Ja i sport! Dobre żarty! Rok temu nie przebiegłabym kilometra!! 










Komentarze

  1. Dziękujemy jeszcze raz za mile spędzony czas, życzymy sukcesów w bieganiu, no i zasłużonego odpoczynku :), Adrian, Ania, Olaf

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Brazylia: Karnawał w Salwadorze

Brazylia: Ale kolory!

Peru: Chwała na wysokościach, Jesus naszym przewodnikiem