Bieganie: Kolekcja butów.

Właśnie wlokę się w niedzielny poranek po lesie. Po porządkach znalazłam moje czarne buty biegowe sprzed roku. Pierwsze. Kupione bez przekonania w Big Starze, bo nic innego w okolicy nie znalazłam, a nie chciałam biegać boso... Miałam je ze dwa razy na nogach. Na więcej nie zasłużyły. Stan idealny. Komfort: coś między komedią a dramatem. Myślę, że jakiś szybki Kenijczyk by w tym maraton przebiegł, zakładając że by dotrwały, ale wolałby na bosaka. 

Po prawie roku biegania mam już coś do powiedzenia na temat butów. Od początku września, a mamy 10, przebiegłam ponad 80 km. Tygodniowo robię teraz ponad 50 km. Biegiem. Plus pieszo połowę tego. Szczególnie jak mam czas i nie ograniczają mnie zawodowe obowiązki. 

I wiecie co? Jak dzieci proszą o najki, to im je kupcie bez wahania i opowieściach o szybko rosnącej stopie. Nie zastanawiajcie się czy warto. I omijajcie sklepy z chińszczyzną. Szerokim łukiem. Ja nie wiem czy te biegusy się nadają do biedronki na zakupy. Niby przewiewne. To tylko trochę gumy... 

Cóż, to jest dramat. Rów Mariańki różnicy. W Nike po 4 km włącza mi się "infinity run": 15 czy 20 km, bez różnicy. Natomiast w tym czymś po 2 km można skończyć ze skręconą kostką. To powinno być prawnie zakazane. Nie zrozumie, kto nie ma porównania. Myślę o starszych osobach kupujących na promocji buty za 30 zł. No to potem mają poblemy z kręgosłupem. Tego się nie da opisać bez ćwiczeń praktycznych. I nie zamierzam tu promować Nike, Salomona, Hoka, Asics, New Balance czy innych marek. Niestety w stacjonarnych sklepach sprzedają też buty "na wygląd i styl", te firmówki też się słabo do czegoś nadają. A już na pewno nie na kilometry chodzenia/biegania. 

Buty to postawowy sprzęt w mojej pracy i po pracy. Naprawdę warto zainwestować te 400 zł w model z poprzedniego sezonu, ale w porządnym sklepie. Jednak co marka co marka. To nie jest kwestia wygody, tylko zdrowia. 

A co do mojej osobistej kolekcji, to nie liczę par. Wiem, że inne buty są na teren, inne na asfalt, inne na deszcz. W końcu już jedną biegozimę przeżyłam. A szykuję się na kolejną. 

Będzie trochę egzotyki, nieco nowych kierunków. Właśnie zapadają decyzje, gdzie mnie ekspediują. W końcu każdy koniec jest nowym początkiem. Dla mnie sezon dopiero się zaczyna. Do walizki 2 pary biegowych butów zapakuję z pewnością: mają tę zaletę, że nic nie ważą. 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brazylia: Karnawał w Salwadorze

Brazylia: Ale kolory!

Peru: Chwała na wysokościach, Jesus naszym przewodnikiem