Francja: Il est 5 heures, Paris s'éveille

Właśnie jadę w korku do Disneylandu. Google pisze - duży ruch jak zwykle. Po lewej mijam wieżę Eiffla w oddali, periferique zapchany. I tak sobie myślę, że dobrze było wstać o czwartej trzydzieści. Za oknem jeszcze było ciemno, a ja się zebrałam pobiegać wzdłuż Sekwany. To był superrrr pomysł: wrrrr! Odkryłam po drugiej stronie rzeki trasę. Trochę mnie rozczarowało, że asfalt, ale z boku było nieco mięķkiego pobocza do biegania. Spotkałam po drodze 2 osoby na hulajnodze elektrycznej, jednego rowerzystę, jednego spacerowicza i jednego biegacza. Pustka, spokój. Jak w starej piosence Jacques Dutronc: Il est 5 heures, Paris s'éveille. Piąta rano, Paryż się budzi.  6km i można iść na śniadanie i pod prysznic. Nie  mogłam tego lepiej wymyślić. Korek mnie nie wrusza. 10000 kroków już zaliczone. I nowy kawałek przedmieść paryskich z niezłą trasą bez uciążliwego ruchu i pozastawianych autami, koszami na śmieci chodników zaliczony. Piękny poranek. Miałam ochotę pobiec dalej, ale mnie pohamował poranny wyjazd. A i tak wolę moje śląskie lasy: większe możliwości. Chyba czas pomyśleć o urlopie. Wiem, wiem, ja wiecznie na urlopie. Potwierdzam: od 4h30 do 6h30. Kiedy nic nie muszę, a wszystko mogę: wakacje okupione niedospaniem. Życie. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brazylia: Karnawał w Salwadorze

Brazylia: Ale kolory!

Peru: Chwała na wysokościach, Jesus naszym przewodnikiem