Madagaskar: Nosy Be
8 kilometrów od Madagaskaru leży wulkaniczna, żyzna wyspa Nosy Be ze stolicą w Andoany (Hell Ville, od nazwiska francuskiego admirała Anne Chrétien Louis de Hell). Tak się składa, że akurat to jest centrum turystyczne. Kiedy wysiadamy na lokalnym lotnisku wojskowym z charteru, zalewa nas fala gorąca. A jeszcze trzeba odstać swoje po wizy. Wiatraki mielą gorące powietrze, słońce praży, duża wilgotność daje nam się we znaki, szczególnie po 10 godzinach lotu z Polski. Załatwiwszy sprawy urzędowe czekamy na bagaże. Taśma jest śmiesznie krótka. Trochę trzeba się naczekać aż bagażowi przerzucą dziesiątki walizek. Po drodze do hoteli na wyspie mijamy liczne uprawy. Tu trzcina, pieprz, tam pachnące drzewa ylang-ylang, na olejek z którego sie robi perfumy. Standard noclegu bardzo różny. Baza noclegowa w mieście nie za duża. Za to zdarzają się odwiedziny lemurów nawet w restauracji. Nie są groźne, delikatnie biorą z ręki banana swoimi drobnymi paluszkami. Można je przywołać naśladując dźwięki