Włochy: Mało wam atrakcji z burzą w Wenecji, no to w Rzymie będzie strajk!

Od rana dzwoni mi telefon. W poniedziałek nowa atrakcja: strajk w Rzymie. Moja grupa najwyraźniej będzie miała wszystkie* atrakcje Italii z jakimi się zmagają mieszkańcy tego kraju. Zobaczą jak to jest żyć we Włoszech.

Już w Wenecji nas zalał deszcz. Potem wybiły studzienki kanalizacyjne. Dzisiaj sobota. W poniedziałek w Rzymie czeka nas kolejny kataklizm: strajk transportu publicznego od 8h30 do 16h30. Skończyły się wakacje, choć nadal trwają remonty. Moja przewodniczka już grzmi i swoje frustracje przelewa na mnie przez telefon: "Nieroby, w wakacje był spokój, tylko się zaczął rok szkolny, już na powitanie wracają słynne strajki". Przyznaję, że już to w tym roku przerobiłam w Mediolanie. Wtedy jednak jechałam 1 linią bez przesiadek i punkt 8h30 pozamykali nawet wejścia do metra. Do 13h byliśmy uwięzieni w mieście, ale akurat mi to bardzo nie wpłynęlo na program. Tym razem mam zwiedzanie od 10h, a Koloseum na 13h45, więc co tu zrobić od 8h do 10h?

***

Dotarłam do Rzymu, a raczej na przedmieścia. Poszukuję stacji metra Torre Gaia. Niespodzianka. Bilety teraz są elektroniczne i automat nie daje potwierdzenia zakupu. Mam karty 5-przejazdowe i pozostaje się modlić, żeby działały. Mam się przesiąść na San Giovanni. Hotel dał mi mapkę, ale z niej wynika, że ta stacja nie działa. To jak? Pieszo mam iść 1 stację z Lodi do San Giovanni? Ano nie, bo jednak chyba jest już wybudowana w 2018 roku, tylko przez 6 lat nikt mapki nie poprawił... Jutro sprawdzę to w praktyce. Niestety w samym centrum linia C nadal w produkcji, a ten odcinek pod Colosseo bardzo mnie by uszczęśliwił. Coś kojarzę, że byłam 2 miesiące temu na stacji San Giovanni, tylko nigdzie nie jechałam i właśnie widziałam wejście do tej nowej linii, ale nie wiem w praktyce czy to funkcjonuje. Załóżmy optymistycznie, że jakoś to będzie. Jak się wkurzę to pojadę dalej z San Giovanni pod Colosseo autobusem. Tylko, że to operacja na otwartym sercu, bo mam spotkanie z przewodniczką i chciałabym być punktualnie, a jak wiadomo: czas to pieniądz. To dziwne uczucie, tyle razy byłam w Rzymie, a linią C pojadę pierwszy raz. Moja strefa komfortu czuje się uciśniona i obolała. 

Z rana walnęłam się parę razy o wystającą, metalową nogę łóżka. Ubrałam buty i wtedy mój mały palec zmienił się w piłeczkę. Boli nieludzko, a dzisiaj tyle chodzenia! Może przejdzie? Na 10 czy 15 kilometrze?? 

***

*Dzień pokazał, że "wszystkie" atrakcje to za dużo powiedziane. Koleżance zepsuła się winda i 2 osoby ściągali z półpiętra, w Montecatini brakło prądu. Innej zabrakło pokoi. Czterech. Ktoś czegoś nie dopatrzył. Nie jest najgorzej zatem u mnie. 

***

Poniedziałkowy strajk włoski był co prawda upiorny, ale daliśmy radę;) Śniadanie 6h30, zbiórka 7h15 i o 8h20 dojechaliśmy do Wiecznego Miasta. Duszno, parno, a niebo pełne szarych chmur. Opady? Mam parasol. Okazało się, że to nie wystarczy. Jak w południe lunęło, to wody było tyle, co w Wenecji. Przez kałuże szłam po łydki w wodzie, może nie po kolana, ale znacznie powyżej kostki. W sumie tu nie ma kałuży, od razu tworzą się stawy na bazalcie. Pośrodku Forum Romanum była rzeka. Plecak ociekał, w środku jezioro. Dokumety w stanie katastrofy naturalnej, zapasowe radia zalane i kopiące prądem z akumulatorów. Przez godzinę lało bez litości. A następnie zrobiła się wspaniała pogoda. Słońce. Czułam się jak ptak czyszczący piórka po deszczu. Do 16h30 metro nieczynne. Potem ścisk na peronach, wejście do pociągu graniczyło z cudem. Moja grupa jednak zdeterminowana była w stanie wyjąć motorniczego, aby tylko wsiąść. Lepsi od Chińczyków! Od razu mogę ich przepakować na Azję, dają radę. Ostatecznie jednak przeżyliśmy ten długi strajk metra i komunikacji. Program zrobiony. Na tę pogodę przydałby się sztotormiak i wodery. Niestety nikt nie zabrał. Wieczór włoski podniósł morale i po 20h dotarliśmy do hotelu. Właśnie suszę dosłownie wszystko. Uff. Tydzień emocji za mną. Jutro wracam i za 2 dni kolejne wyzwania. 


Był sobie bilet na kartce A4, ale rozmókł...

Koloseum w deszczu

Di Trevi za 1 euro

Burza nad Wenecją

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brazylia: Karnawał w Salwadorze

Brazylia: Ale kolory!

Peru: Chwała na wysokościach, Jesus naszym przewodnikiem