Włochy: Di Trevi za 1 euro?

Każdy pobyt we Włoszech skłania mnie do refleksji nad hiperturystyką. Miasta walczą z nadmiarem odwiedzających. Niby chcą turystów, ale nie aż tylu. To zniecierpliwienie mieszkańców przekłada się naturalnie na walkę z wiatrakami władz. Po pomyśle Wenecji, żeby pobierać po 5 eur od turysty, który rano przyjedzie i wieczorem wyjedzie, bez noclegu w mieście, w niektóre dni tego lata, teraz będę testować kolejne rozwiązanie racjonalizatorskie. Grupy mogą chodzić po mieście max 25 osobowe. Praktyka: jutro. Mam 35, więc 10 muszę schować do plecaka i przemycić do miejsca zbiórki z przewodnikiem. No i będziemy spacerować po mieście w ratach. Tu nie koniec. 

Właśnie trwają dyskusje nad wprowadzeniem opłaty za oglądanie fontanny Di Trevi. Ciasny plac, ludzi masa, pośród nich kieszonkowcy. Wspaniały pomysł: opłata 1 eur w niektórych godzinach. Ha, ha, ha. Po to żeby utrzymać paru sprzedawców wejściówek? A za 3 lata 15 eur?? Niby nie chodzi o pieniądze, tylko o ograniczanie liczby ludzi. 1 eur kogoś powstrzyma? Ciekawe co potem? 1 eur za Schody Hiszpańskie w Rzymie? A może od razu ogrodzić łuki i kolumny: widok tylko dla płacących? W Watykanie mamy kolumnadę, to może po 1 eur od sztuki? Wolisz 5 czy 15 kolumn do zdjęcia? Ciekawe kogo będzie stać na komplet? Co dalej? Podnoszenie taxy klimatycznej już zaplanowano, a już jest ona dość upiornie wysoka. 

Chyba wszyscy mamy problem z pogodzeniem się z faktem, że turystyka już dawno przestała być elitarna. Przekonałam się o tym lecąc 2 dni temu do Rzymu: Wizzair bardzo przestrzega zasady 1 pasażer, 1 sztuka bagażu. Poduszka pełna ciuszków, pomysły z tiktoka? No teraz trzeba ją upchać do plecaka. Oj, nie zmieści się. Sorry, płacisz...

Ludzie jeżdżą po 2 do 5 razy w roku na wycieczki. Wiem, bo sami mi to mówią. Emeryci najwyraźniej nie mają się tak źle jak we wrześniu chwalą mi się, że są na 3 wycieczce w roku i już mają plany na następne miesiące, jak Bozia da zdrowie. 

Ja za to mam tyle roboty, że mój urlop zamieniłam na tydzień w Italii w odpowiedzi na prośbę szefa: kolejne plissss. 

Ciągle się zastanawiam nad powrotem chińskich grup. Jest ich mało w stosunku do 2019 roku (ostatniego przed pandemią), więc spodziewam się rychłego powrotu Państwa Środka do Europy. Szykuje się Armagedon. Choćby Di Trevi kosztowało 100 eur, to zapłacą. Tylko czy starczy wtedy miejsca dla nas? 

Czy można żądać opłaty za dostęp do dobra narodowego typu fontanna? No raczej, skoro płacimy za punkt widokowy w Tybecie, zdjęcie przy skale na 5500m npm, choć akurat stoi ona niżej niż napisana wysokość. Płacimy 600 usd za spotkanie goryli w Ugandzie, jakieś 300 usd za park narodowy Komodo (podwyżka z 20 sprzed pandemii, ale 2 lata park był zamknięty), właśnie PN Galapagos rośnie cenowo o 100% do 200 usd, to absurdalne 1 eur za Di Trevi wydaje się przy tym śmieszne. Skoro jednak płaci się za wjazd na Wezuwiusz i brakuje biletów??

A to wszystko w dniu, gdy szlag dosłownie trafił Łuk Konstantyna w Rzymie i go poważnie uszkodził. Piorun trzasnął w pomnik z IV wieku i kawałek odpadł. Może Niebiosa próbują nam jednak coś zakomunikować? 




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brazylia: Karnawał w Salwadorze

Brazylia: Ale kolory!

Peru: Chwała na wysokościach, Jesus naszym przewodnikiem