Bieganie: 18km po Paryżu przed pracą

Jeśli ma się postanowienie, to nie należy rezygnować. Deszcz, nie deszcz, Paryż, Cannes, Nicea, bez znaczenia. Tylko, że mój trener, Jeff jest ambitny i na dzisiaj mi zaplanował 17.7 km biegania. Rano czy wieczorem? Jak wrócę po całym dniu, to mogę nie mieć siły. Zatem zostaje opcja poranna. Budzik na 3h30. W końcu 18 km w niskim tempie to wyjdzie z 2h30 w terenie + prysznic, a śniadanie o 7h. Po nocy w autokarze zasnęłam szybko. Wstałam o 3h. Zebrałam się i w miasto! Lasek buloński o 4h źle mi się kojarzył, zatem postawiłam na znane okolice: łuk, Sekwana, Luwr. Na Pont Neuf miałam coś ponad ósmy kilometr. Paryż nocą jest tajemniczy i dość cichy. Nie polecam nabrzeża, bo nierówne. Niemniej i tak jestem zachwycona, że misja wykonana. Wracałam na La Défense z takim poczuciem satysfakcji, które może tylko zrozumieć ktoś, kto osiągnął trudny cel. To jak zdanie egzaminu. Na śniadaniu chodziłam jak kaleka, ale z lekkością 28000 kroków pojechałam do Musée Orsay na 9h15 otworzyć galerię. W środku pusto. Wysłałam wszystkich na 5 piętro: Van Gogh, Cézanne, Monet, Manet, cuda na kiju i pustka. Kiedy wychodziłam koło południa, to uderzył mnie tłum i ogonek wychodzący grubo poza plac przed muzeum. Sierpień: Paryżanie nad morzem, ale turystów dzikie tłumy! Za to koło 5 rano Paryż był tylko mój! 











Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brazylia: Karnawał w Salwadorze

Brazylia: Ale kolory!

Peru: Chwała na wysokościach, Jesus naszym przewodnikiem