Polska: Zimowy Kraków

Odkąd wyprowadziłam się z Krakowa, rzadko tu bywam. Miasto kojarzyło mi się z smogiem i korkami. I tysiącami turystów. Nie miałam kłopotu, by zostawić to za sobą. Teraz jednak wracam w swoje zaułki z sentymentem. Wczorajsza wycieczka uświadomiła mi, że grudniowy Kraków naprawdę jest atrakcyjny. Turystów troszeczkę. Jakość powietrza w normie. A do tego cała starówka pokryta śniegiem. Wszystko mi się podobało. Rynek, jarmark, bryczki, wszystkie drzewa w czapach swieżego śniegu. Bajkowo. I hejnał w południe, czasem słychać go było u mnie w domu, ale tak o 2 nad ranem, jak ulice spały. Krakowa nie zwiedzam. Kraków odwiedzam. Może nie za często, choć z Katowic to tylko 80 kilometrów, ale wracam tu z nostalgią. Wszystko mi się z czymś kojarzy. Nie wiem czy się kiedyś przeprowadzę ponownie pod Wawel, nie wykluczam. Może jak przestanę być  nomadą. 

Polecam każdemu wypad do Krakowa zimą. Wawel w białym płaszczyku zachwyca wytwornością. Rynek kipi życiem. Ulice w świątecznych stroikach nastrajają optymizmem. Wieczorem, białe miasto wygląda jak z innej epoki. Jak marokański Fez z swoimi warsztatami rodem z średniowiecza. Jak syrenka na plaży w Hua Hin. Taka Disneyowska opowieść. Aż chce się wyciągnąć aparat i robić zdjęcia. Przeuroczo. Każde miejsce ma swój smak: Włochy to Aperol Spritz i Martini, Francja to Picon Bière, Ricard, Kir Royal i Suze, Maroko to słodka miętowa herbata, Tajlandia to kokosy, każde miejsce ma swój smak. A Kraków? Grudniowy grzaniec. Zdecydowanie.












Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brazylia: Karnawał w Salwadorze

Brazylia: Ale kolory!

Peru: Chwała na wysokościach, Jesus naszym przewodnikiem