Afryka to nie państwo. Dipo Faloyin



Książka reklamowana jako dekonstrukcja fałszywej wiedzy o Afryce nie mogła mnie nie zainteresować. Zatem czytam, bo za miesiąc wracam do RPA. Nie nazwałabym jednak tego "fascynującą krytyką". Zdecydowanie afrykańki punkt widzenia na kolonizację. Takie spojrzenie z drugiej strony lustra. Wiele mocnych słów, błyskotliwe porównania, ale chyba nihil novum. Całość to "rysa na cudownie polukrowanej wizji rzeczywistości". I w sumie zaskakuje mnie odkrywanie znanych mi historii, jak choćby berlińkiej konferencji z 1885 roku dzielącej kontynent linijką z punktu widzenia Nigeryjczyka. Dużo dzięgciu, więcej niż łyżka. 

Autor pisze: "Wewnętrzna struktura nowoczesnej Afryki została zbudowana raczej na zachłanności niż na poczuciu rzeczywistości". 

I tak sobie myślę o tych wszystkich, co mnie pytają czy wiem, że Madagaskar miał być naszą kolonią. Jakby miał, to by był. Skończyło się na teorii. Z punktu widzenia naszej historii, jak to my sami byliśmy kolonią, to chyba dobrze, że jednak nie był. Czytam o tym jak europejskie potęgi aplikowały Afryce rozwój poprzez commerce, christianity i civilization: 3 wielkie C. I nikt nie zgłosił sprzeciwu, jak pisze autor. Nikt, bo reprezentantów Afryki tam nie było. 

Za każdym razem jak słyszę "suwerenność", to słowo dziś odmieniane w prasie i mediach co kwadrans, to jakoś się dziwię, że nikt tego nie odnosi do jednostki, tylko do państwowości. W imię dobrobytu kraju, jednostka ma rezygnować z suwerenności własnej osoby. Takie mamy czasy. To tak na marginesie. 

Faloyin opowiada jak to nie znając wnętrza kontynentu, a jedynie wybrzeże, bez kontekstu plemiennego, dawnych królestw i wewnętrznych zależności, Europa dzieliła afrykańki tort bogactw naturalnych. Do dziś 60% sporów granicznych dotyczy właśnie Afryki. A 30% tamtejszych granic wyznaczają linie proste. Europejczycy rozdzielili około 200 grup etnicznych.  

Początkowo przeszkadzały w podboju choroby, ale znajdowano rozwiązania i na nie. I tu widzę jak w czasach covidowych te mniej udane szczepionki, te co myśmy ich nie chcieli, nie poważali, uważali za gorsze, rzucaliśmy jak ochłapy na rynki afrykańskie. Historia zatoczyła koło. Nic się nie zmieniło. Byliśmy dumni, że dla nas są szczepionki, wybrzydzaliśmy, dyskutowaliśmy nad tym, co skuteczne, a tam wysyłaliśmy to, co zalegało w magazynach, bo się data kończyła. Humanitaryzm. To samo teraz z tym zbożem, co nam zalega: dajmy to Afryce, choćby za darmo, to nam oczyści magazyny. My, ci dobroczynni. My odrzucający uchodźców, ale chętnie sprzedający im wizy za 10000 euro. 

W tle widzę przykład Wielkiego Zimbabwe świadczący o wielkości afrykańkich cywilizacji i ich kunszcie, który jak oskarżenie wytykał Europie, że jednak ta Afryka miała jakiąś własną tożsamość. Własną kulturę. A jednak uważaliśmy z wyższością, że należy dać im to, co nasze, kulturę wyższą. Naszą jedyną słuszną religię. Naszą cywilizację. 

Cytując autora: "Związek Południowej Afryki został utworzony w 1910 roku z połączenia południowych kolonii. Biała mniejszość zinstytucjonalizowała swoją zacofaną, fanatyczną ideologię, wprowadziła prawa takie jak Ustawa o ziemi tubylczej, która sankcjonowała legalne posiadanie 87% ziemi przez białą mniejszość. Nierówność ta istnieje do dziś. Nasiona zasiane w okresie wczesnego kształtowania się tych narodów były pielęgnowane, aż wykiełkowały w reżim apartheidu, który panował w południowej Afryce przez dekady".  (Afryka to nie pańtwo, strona 55). 

I dziś ta Afryka, z całym tym dziedzictwem, od lat 60 coraz bardziej niepodległa, odnajduje się na nowo. Autor zaczyna od opisu Lagos. Głośnego, burzliwego, kolorowego. Szklane dzielnice businessowe obok slumsów na bagnach. Chaos i korki. Afryka naszych wyobrażeń, ale też z makijażem z milionów dolarów z ropy i złóż. Jaka jest dzisiejsza Afryka? My ją widzimy jako safari lub biedę. Fakt. A Faloyin sprzedaje nam swoją wersję. Bardziej rzeczywistą, nieturystyczną. To taki kij w mrowisku, głos, którego zabrakło na konferencji w Berlinie. Oskarżycielski, nieco zbyt pikantny, ale może i potrzebny dzisiejszej Europie bojącej się imigrantów. To myśmy stworzyli tę Afrykę... choć Polska bez Madagaskaru jest tu jakby mniej winna. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brazylia: Karnawał w Salwadorze

Brazylia: Ale kolory!

Peru: Chwała na wysokościach, Jesus naszym przewodnikiem