Ekwador: Galapagos w marcu

Ekwador mam w sercu. Nic nie poradzę na to, że jestem kochliwa... Na początek wzgórza z żółwiami. Wczoraj powiedziano nam, że od listopada do marca jest pora deszczowa na Galapagos, więc samice schodzą składać jaja i na płaskowyżu jest ich teraz mniej, bo tam na górze jest błoto. Ono odpowiada zwierzakom, bo się pozbywają w nim robali i chłodzą, a niżej są kamienie i dlatego tam schodzą żółwice składać jaja. Jakieś 6 do 12 sztuk, ale niekoniecznie każdego roku. Stare duże samce mają skorupy z wytartymi słojami, po prostu nam się zmarszczki robią na starość, a żółwiom skorupy się wygładzają. One nie mają potrzeby wlec skorupy w dół. Wraz z młodzieżą siedzą na płaskowyżu. Nie mamy do końca wieści odnośnie długości życia żółwi, bo park istnieje od 60 lat, a taki żółw może żyć 120 do 200 lat, mówił przewodnik. Czyli spokojnie z 3x nas przeżyją. Wytrzymują rok bez jedzenia, pół bez picia. 

Nasza jesień lepsza od marca pod kątem ilości żółwi lądowych na Santa Cruz, choć to nie znaczy, że ich nie było. Nawet sporo, ale faktycznie mniej. Dostojne olbrzymy powolutku człapały po świeżej trawie. Pamiętacie te suche badyle jesienią? Teraz wszystko jest zielone. Niebo mamy pochmurne, choć bez opadów. Duża wilgotność. No i w upale jest się non stop mokrym. No taki klimat. Połowa marca na Galapagos.

Przy obiedzie zięba Darwina miała chrapkę na ciastko marchewkowe Piotra. Odganianie jej i robienie zdjęć nie było proste, bo się to nieco wykluczało. Udało się. Zdjęcia są. Piotr będzie miał nieco mniej do skonsumowania, trudno. 



W Puerto Ayora poszłam powęszyć po okolicy: playa de la Estacion jest 700m od hotelu, więc w końcu tam dotarłam. Poprzednio zamknięto mi bramę do parku przed nosem o 17h. Malutka, ale z zejściem piaszczystym do wody pomiędzy lawowymi kamieniami. Na środku pod drzewem leżał lew morski. Pomyślałam o Planecie Małp: tutaj jest kooperacja lwów i ludzi, taka galapagoska symbioza. Wieczorem w porcie też parę sztuk leżało na pomoście, czyli dzień jak każdy na Santa Cruz. Zresztą nagle usłyszałam wołanie: Stachu, Danusia, Piotr i Justyna już od pół godziny wypatrywali tam płaszczek i rekinów. 

Byłam też na starym targu rybnym. Trwa tam remont. Na schodach koło wody schował się lew, a na nabrzeżu obok licznych pelikanów zauwżyłam 2 iguany. No i wszędzie charakterystyczne kraby. Trzeba trochę cierpliwości i wprawy, żeby na czarnej lawie zauważyć zamaskowane stwory. Niemniej zwierzaków tyle co i wcześniej. W sumie to wszystkie zdjecia są w obrębie okolic hotelu robione, a popołudniu płyniemy oglądać zatokę Santa Cruz. Tam dopiero będzie zabawa. 

Moja grupa pomaszerowała oglądać Tortuga Bay na Santa Cruz. Z tego, co pamietam, to tam raczej była hurtownia iguan, ale przecież i żółwie być mogą, raczej morskie niż lądowe. Lądowe na wodzie się unoszą, ale nie mają płetw, więc raczej słabo pływają i trzymają się w głębi wyspy. 

Przyjemny spacer, więc życzę powodzenia. Ja doleczam gardło imbirem i miodem. 


Płomienne romanse gekonów o świcie


Nocny żer w porcie



A tu się lew morski schował










Plaża Estacion


"Planeta Lwów Morskich 2024"



San Cristobal 

Wyprawa na Izabelę

Pierwsze wrażenia z Galapagos

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brazylia: Karnawał w Salwadorze

Brazylia: Ale kolory!

Peru: Chwała na wysokościach, Jesus naszym przewodnikiem