Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2024

Tanzania: Ile dzieci na trudne czasy?

Obraz
Wczoraj zapytałam naszego przewodnika, Omara o rodzinę. Zanzibar to tradycyjna, muzułmańka społeczność. Chłopak ma 2 córki i syna. Czas są trudne, zdaje sobie sprawę jak ciężko utrzymać rodzinę, zatem planuje maksymalnie 5 potomstwa. Nasz Omar ma tylko jedną żonę. Czy planuje kolejną? Jeśli się wzbogaci, to czemu nie. Jak każdy muzułmanin może mieć nawet 4, ale każdej musi zapewnić dom i równe traktowanie.  Dopytujemy gdzie się uczył francuskiego, bo przecież tutaj mówi się w języku wybrzeża, suahili i po angielsku. Czy był w Alliance Française? Nie, nauczył się z you tube. Angielski też zna, a uczy się rosyjskiego. A bywają tu turyści z Rosji? No od pandemii rzadko, ale języka nie nauczysz się w miesiąc, rzuca rezolutnie. My mamy kłopot nauczyć się języka w szkole przez kilka lat, a Omarowi wystarczą kursy online...    Może i Zanzibarczycy mało wiedzą o Polsce, ale myślę, że mniej więcej tyle, co my dziś o sytuacji w poszczególnych krajach Afryki. Czasami też nie mamy pojęcia gdzie le

Tanzania: Ocean Discovery na Zanzibarze

Obraz
Kiedy znajomi zobaczyli zdjęcia zapytali czy już jestem w niebie. Fakt: takich kolorów należy się spodziewać w raju. Jak smakuje zatem życie na Zanzibarze? Dla nas świeżo ściętym ananasem, soczystą marakują, słodkimi czerwonymi bananami, otwieranym na statku kokosem... no może jeszcze ośmiornicą, homarami, krewerkami, tuńczykiem, kalmarami. Zachwyca nas ten archipelag. Mieszkańcy jednak nie mają tak słodko, zarabiają ze 150 dolców na miesiąc, a życie kosztuje. Jak widzimy transport publiczny i poupychanych ludzi oraz towary w ciasnym, niskim busiku, to aż nam się robi nieprzyjemnie. Dla nas jednak same rozkosze: wokoło palmy, nieco ryżowisk, asfaltowe drogi zbudowane przez Turków, skromnie, ale nie taka bieda jak na Madagaskarze.  Wsiadamy do łodzi dhow, nad nami rozciągnięto nawet daszek. Płyniemy na silniku z 30 minut i plum do ławicy rybek. Snurkowanie w ciepłej wodzie. Z łodzi też widać kolorowe ławice. Potem wpadamy na kolejne 30 minut kąpielowo-fotograficzne na znikającą wyspę: ł

Tanzania: Zanzibarskie co w trawie piszczy

Obraz
Wczoraj w nocy jeden z moich wycieczkowiczów został zaatakowany przez małpę. Wpadła mu do pokoju w nocy przez otwarty balkon. Niektórzy jednak mieli wątpliwości, bo nikt tu ich nie widział. Co to mogło być? Obsługa twierdziła: no monkey here. Jednak napad był. No dzisiaj spytałam pani: Where can I find a coffee after 10 a.m. i usłyszałam "Yessss". Pokazuję na kubek z kawą i pytam ponownie "coffee", a ona się uśmiecha i mówi "Yes". To tyle w kontekście kawy po dziesiątej. Szczerze, to mam też czajnik w pokoju, ale mi raczej chodziło o to w którym barze. Coś was jeszcze dziwi? Idę zatem na recepcję dopytywać o te monkey. No i się dowiedziałam, że to musiało być "bush baby", czyli galago. Takie lemurowate. Owszem, te słyszałam wieczorem, ale są nocne i raczej nieśmiałe. Ich nie widać, więc spotkanie z nim to wielkie szczęście. Choć jak w nocy coś nam wpada do pokoju, to choćby to był kot, można się przestraszyć. Zainteresowałam się też licznymi wron

Tanzania: Zanzibar - Stone Town i Prison Island

Obraz
To się rozkręcamy. Dzisiaj stolica Zanzibaru, Stone Town. Pomykamy busem przez wyspę. Siedząc na przedniej szybie mam wzmożone doznania przy mijaniu na trzeciego. Nie tylko ja! Grupa incentive: opóźnienie może ulec zmianie. Wyjazd o 8h, czyli 8h20 już startujemy... Dostosowuję się do rytmu grupy: pole pole. A boli to!! Ja i opóźnienia, ha ha ha. Jedziemy przez wioski. Szok emocjonalny, ale jednak dużo lepszy standard niż na Madagaskarze. Domy z pustaków, kryte luksusową, zardzewiałą blachą. Asfalt, a nie jakieś dziurawe drogi laterytowe wymyte po cyklonie. Panie chodzą ubrane bardzo taktycznie, widać im czasem twarz, czasem tylko oczy. Islam.  Przybywamy do Stone Town i zaraz płyniemy pół godziny na Prison Island oglądać żółwie. Z Sechelles przybyły 4. A że żyją do 300 lat, mają liczne potomstwo. Ze 120 maleństw. Krajobraz urozmaicają pawie. Osobliwe. Wchodzenie na łódkę po drabinie z plaży wymaga zdjęcia butów. Czy buja? W życiu nie miałam większych przechyłów na łodzi. Trzeba przeżyć

Tanzania: Pierwszy dzień na Zanzibarze

Obraz
Do hotelu dotarłam o 23h. Kolacja czekała. Już pierwsze wrażenie było egzotyczne: dachy budynków kryte strzechą, bardzo efektowny klimat. Obsługa nas odprowadzała do pokoi. Napiwki po 5 dolarów, z braku drobnych, zapewne podobały się chłopakom. Na to liczyli. Niestety tu nie są przygotowani na łóżka oddzielne, same małżeńkie plus dostawka. Nad łóżkami moskitery: faktycznie komary żrą. Nawet nie zdążyłam zjeść kolacji. Mieli mi skopiować paszporty, ale w końcu pogubili kopie. Bajzel. Grupe wysłałam na jedzenie, a ja walczyłam o odzyskanie dokumentów. Nie zgadzało się naturalnie kto z kim śpi, bo ekipa do końca zmieniała opcje. I w sumie wszystko tu było w trybie ruchomym. Wycieczki pracownicze mają swoją specyfikę. Mam tu na szczęscie oficjalną kierowniczkę od zatwierdzania budżetu i to mi znacznie ułatwia życie.  Rano było lekko pochmurnie, wiało. Jak świeci słońce, to w najciemniejszych okularach jest aż za jasno. Plaża zachwyca białym piaskiem. Parę osób o świcie było już na nogach s

Francja: Czerwcowa lawenda 2024

Obraz
Powolutku się rozkręca sezon lawendowy. Prowansalskie pola zaczynają się robić fioletowe. Jeszcze kilka dni, tydzień i będzie świetnie. Trochę się naszukałam fioletu. Właśnie minęłam Lyon i wracam w stronę Polski. Dzisiejszy Avignon był łaskawy: bez upiornego mistrala, trochę chmur, czasem coś nawet kapało, dopiero na koniec dnia temperatura poszła w górę pod 28 stopni. Prowansja nie jest jeszcze zadeptana, za to nadal robi wrażenie urokliwymi miasteczkami. Mam coraz większą ochotę pojeździć po dawno nieodwiedzanych wioskach, sama, bez ludzi. Posiedzieć gdzieś w knajpce z widokiem. Zatrzymać się. Kiedy już mi się wydaje, że mam wolną chwilę, odbieram kolejne wiadomości z prośbami o czas. Nie wiem kiedy będę w domu, może w grudniu. Życie nomady jest barwne, nieprzeciętne, ale kiedy po kolejnej imprezie zjeżdżam do domu, myślę tylko o przepakowaniu i przygotowaniu następnego wyjazdu. Kiedy następny? Jutro. I tak coraz częściej. Kolejny tydzień i kolejne szaleństwa. Nikt już nie nadąża za