Konkurs Itaki: Kocimiętka
Cześć wszystkim,
Właśnie się dowiedziałam, że główną nagrodę w konkursie Itaki na opinię o wycieczce zdobyła pani Milena: MOJA MILENA! Jak się dowiedziałam? Zapytała mnie o koleżanka-rezydentka z Krety i jednocześnie moja turystka z Madagaskaru, czy to może jest o mnie. No jak nie? Tylko, że ja nie czytam opinii, o żadnym konkursie nikt mnie nie informował, a że Alpejskie Lato i to na moim otwarciu sezonu dostało jakąś nagrodę, nikt nie pisnął słówkiem. Tym bardziej mam satysfakcję;)
Już myślałam, że ostatnio przeczytana opinia z "Bonjour chrząszcze" jest wybitna, no ale Milena podbiła tu stawkę. Czyli jednak wasze opinie mają znaczenie!
Buziaki, dziękuję, pozdrawiam i ściskam ciepło z Cannes,
Do zaś!
Ps. Nie wiem czy screenshot jest legalny, bo prawa autorskie i bla bla bla, ale nie zamierzam chować satysfakcji;) Poniżej foty z Alpejskiego lata.
Opinia, ktora wygrała konkurs, pani Mileny:
Tydzień jak z bajki. Od dawna nie czułam się turystką w tak pozytywnym znaczeniu. Nasz pilot, pani Ania, sprawiła, że mogłam się całkowicie odstresować i poczuć jak na wakacjach. Program "Alpejskie lato" będę polecać wszystkim, którzy marzą o spędzeniu tygodnia w pięknym otoczeniu, nacieszeniu się atmosferą francuskich miast, rozkoszowaniem niezwykłymi widokami. W programie, zgodnie z obietnicą, znalazły się średniowieczne starówki, niezwykłe kościoły (mozaiki w Bazylice Notre-Dame de Fourvière oraz kopie matek boskich z różnych krajów zrobiły na mnie niezwykłe wrażenie, ale i witraże w innych odwiedzanych na trasie kościołów), muzea na każdy gust (dla mnie hitem był stary szpital w Beaune – Hotel Dieu, dla innych Muzeum Miniatur i Kina – pięć pięter szczęścia, czy wizyta w CERN), a także cudowna przyroda (Mount Blanc, to oczywiście wisienka na torcie, ale na trasie nie zabrakło niezwykłych roślin: tulipanowców, kielichowców, melii indyjskiej, setek platanów od małych po olbrzymie, czy miłorzębów). Program, w mojej opinii, jest idealny, bo dla tych którzy nie mają zbyt wiele sił kilka kilometrów pieszo dziennie, to będzie maksymalny dystans do przebycia wypełniony samymi perełkami. Dla tych, którzy chcą więcej pozostaje sporo czasu do samodzielnego zagospodarowania (my samodzielnie w Lyonie odwiedziliśmy ogród botaniczny Jardin botanique Parc de la Tête d'Or z zachwycającymi ogrodami różanymi, peoniami, a także zaskakującą palmiarnią m.in. z częścią dedykowaną roślinom australijskim; w parku można by tam spędzić cały dzień, bo jest i zoo i jeziorko po którym można popływać; w Dijon podeszliśmy do Cité Internationale de la Gastronomie et du Vin, gdzie zaskoczyło nas multimedialne muzeum w dawnym kościele opowiadające o winie, jego produkcji, szczepach i kulturze winiarskiej, ucieszyło nas spotkanie z rzeźbami zwierząt François Pompon, które odkryliśmy zarówno w jednym z parków, jak i w muzeum Le musée des Beaux-Arts; w Annency cieszyliśmy się wieczorami na starówce i spacerami w pobliżu jeziora, w Aix les Bains – dzięki pani Ani – zakosztowaliśmy gry w kasynie Casino Grand Cercle, które warto odwiedzić dla samych wnętrz – fantastycznych mozaik). Największy problem, to zawsze taki, co wybrać, a w programie znalazła się podstawa, którą można było co najwyżej wypełnić według własnych upodobań (a jest czym). W programie jest kilka miejsc idealnych do wykonania niezapomnianych zdjęć zarówno z szeroką panoramą (jak w Lyonie ze wzgórza, podobnie w Grenoble, o Mount Blanc nie wspominając), jak i pięknej architektury, czy przyrody. Aby w pełni wykorzystać czas wycieczki polecam popróbowania lokalnych specjałów (pani Ania, za co jeszcze raz dziękuję, podpowiadała czego warto spróbować): niezależnie, czy będzie to zupa cebulowa, wyborna wołowina, kogut, ślimaki, czy – jak w moim przypadku (unikam jedzenia mięsa) – lokalne sery, wyśmienite lody (fiołkowe!!!, karmel z solonym masłem, chartreuse, albo o smaku lyoński cukierków coussins – żeby wymienić tylko te, które były przysłowiowym niebem w gębie), obłędne wino i lekkie drinki (fiołkowy spritz! oraz spritz liquer de gin et peche w Annency), to właśnie jedzenie sprawia, że chłoniemy Francję wszystkimi zmysłami. Warto wybierając się na tę wycieczkę pomyśleć o budżecie na obiady i kolacje (40 euro dziennie powinno wystarczyć, opcje dwóch lub trzech dań za określoną kwotę obowiązują w tygodniu i wtedy za 18-25 euro można zjeść pełen zestaw z deserem, albo serem twarogowym!). Hotele, w którym byliśmy zakwaterowani były położone w odległości, którą byliśmy w stanie pokonać na pieszo, aczkolwiek wszystkie ulokowane były przy drogach szybkiego ruchu, więc w niezbyt cichej okolicy. Po wrażeniach całego dnia udawało mi się zasnąć. Hotel w okolicy Annecy robił najlepsze wrażenie inne sprzyjały eksploracji okolicy. We wszystkich czekały na nas pyszne śniadania z ciepłymi croissantami i bułeczkami z czekoladą, a także różnymi ciastami, jogurtem, płatkami, napojami kawowymi (uwaga! We Francji do cappuccino dodają kakao), sokami oraz herbatami, a dla tych którzy wolą „polskie śniadania” także serami, wędlinami, jajkami i pieczywem. Nie sądzę by ktokolwiek z uczestników miał prawo być niezadowolonym, ale nie wiem, co ludzie mogą wymyślić. W programie widnieje uwaga, iż „impreza nie jest polecana dla osób z ograniczeniami ruchowymi”, co właściwie dotyczy wszystkich wycieczek objazdowych, bo trzeba być sprawnym by pokonać kilka kilometrów po każdym z odwiedzanych miejsc. Natomiast wjazd na Mount Blanc jest czystą przyjemnością. Nie bójcie się zbytnio, że zmarzniecie i zapomnijcie o konieczności posiadania górskiego obuwia. Nie powinno się ślizgać, to jasne, ale tyle. Aby wejść na kolejne tarasy widokowe trzeba pokonać za każdym razem po kilka schodków, co na tej wysokości lepiej robić powoli. Widoki są obłędne! Przyjechaliśmy do Chamonix w dniu realizowania tego punktu rano i tak chyba właśnie powinien wyglądać program, że wpierw wjeżdża się na białą górę, a dopiero potem odwiedza Annecy. Nie jeżdżę zbyt często na objazdówki, ale sama nie zorganizowałabym tego wyjazdu lepiej. Pozostaje niedosyt, ale tak dzieje się zawsze, gdy na jakieś miejsce mamy tylko kilka godzin. Jeśli komuś się spodoba, to przyjedzie na dłużej. Mam nadzieję, że Itaka będzie mieć w programie kolejne takie perełki, bo chętnie poznałabym lepiej ten region. Co do przejazdów, to poza dniem, gdy przemieszczaliśmy się do Annency do Dijon, co zajęło blisko cztery godziny, niezbyt angażujące. Wybierając kolejne programy na pewno będę zwracać uwagę jakie odległości są do pokonania, wolę zwiedzać aniżeli siedzieć w autobusie. W przypadku Alpejskiego lata było idealnie. Pani Ania, pilot, była dla wszystkich i starała się – choć nie wiem, jak to możliwe – sprawić by każdy z uczestników czuł się tak samo ważny i aby potrzeby każdego z nas były realizowane. Jeszcze raz dziękuję, bo myślę, że nie każdy pilot sprawdziłby się w tej roli. Życzę abyście wybierając ten program mieli szansę trafić na panią Anię, albo kogoś dorównującego profesjonalizmowi naszego pilota (napisałabym pilotki, ale wiem, że nie chce być tak nazywana).
Konkurencja nie śpi: tutaj Grzegorz o wycieczce Paryż Prowansja, też mi poprawił nastrój!
Bonjour chrząszcze. Całkiem niezły Trip po Francji z jej najbardziej oczywistymi miejscami. Jest Żelazna Dama z łukiem, gwiazdki z Lyonu, taniec pod mostem, lody lawendowe, jest też czerwony chodnik a nawet centrum psychiatryczne w którym można na chwilę przenieść się w czasie i dostać weny twórczej - której dostałem. Od tego wszystkiego można się nieźle zakręcić i zostać na lodzie chociaż nas akurat trochę przypiekło. AUTOKAR jak to autokar, ale to w końcu objazdówka więc nie ma co narzekać na brak miejsca. KIEROWCY p. Olek i Adam - zawodowcy - już w drugi dzień pokazali jak się driftuje na przedmieściach stolicy (zbiera zakręty 90' na ciasnych jednokierunkowych uliczkach)czy na torze F1 w Monaco. W HOTELach ważne że jest gdzie się umyć i wyspać, chociaż pod Niceą zaskoczył wspaniały perfum a o basenie to już nie wspomnę. POSIŁKI, szkoda że tylko poranne, wiadomo - baguette , croissanty i raczej na słodko. PILOTka p. Ania (riki-tiki) spisała się na medal. Melduję że 100% planu zostało wykonane a nawet i więcej. Z taką przodowniczką przepraszam przewodniczką to można zwiedzić i cały świat. A tak swoją drogą zapomniałem się zapytać czy Paryżanie wychodzą na dwór, czy na pole ?. Zostali mi jeszcze towarzysze podróży, z którymi dobrze się bawiłem i nauczyłem się szybko odliczać do 39. Dzięki ;) Z czystym sumieniem polecam "Paryż i Prowincja"
Komentarze
Prześlij komentarz