Koronacja Karola III


Wielka Brytania nigdy nie była terenem moich pogłębionych zainteresowań, ale nasza jedyna słuszna telewizja pokazała film o życiu księcia Karola tak obrzydliwy i nie na miejscu w tygodniu koronacyjnym, że właśnie zaczęłam się wczytywać w szczegóły życiorysu tej postaci. Słyszę, że monarchia to strata pieniędzy i anachronizm, zatem postanowiłam poszukać kontrargumentów i stanąć w szranki z antyrojalistami. 

Czy to nie czasem Karol był mężem tej biedaczki Diany? To wiele tłumaczy... 

Historyk Adam Zamoyski mówi, że monarchia daje Brytyjczykom spokój i bezpieczeństwo, a także prestiż. Król to zwornik państwa jak korona w 260-letniej karocy Gold State Coach, którą podrzymują 3 cherubinki: Anglia, Irlandia i Szkocja. 4-tonowy pojazd musi być ciągnięty przez 8 koni, a wewnątrz obity jest marokańską skórą. Fakt, też uważam, że jest najlepsza. 

Cytuję za Newsweekiem: "Monarchię zjadły mole", "Oddałbym rodzinę królewską za powrót do Unii Europejskiej", "kukiełki rządu", etc. A z drugiej strony mamy rodzinę królewską, która jest tematem filmów i seriali, mówi się o niej z szacunkiem, a uroczystości i ceremonie gromadzą wielomilionową publiczność. To jak to jest? Argument, że rodzina jest ostoją niezmienności, tradycji i luksusu nie budzi wątpliwości. Elżbieta II miała 15 premierów: konsultowali swoje decyzje regularnie, bo to miała ona doświadczenie i wiedzę, potrafiła studzić emocje genialnych pomysłów i ukazywać ich niedoskonałości. Jej siłą było to, że zachowywała swoje poglądy dla siebie. Nie była po niczyjej stronie. Nie dzieliła ludzi. Zapeweniała równowagę. Karol wygłaszał swoje opinie, dał się poznać i za to teraz płaci. Elżbieta nie odkrywała kart i dzięki temu wszystkich łączyła. I to jest piękne w monarchii. Wszyscy się tłuką, ale do instytucji podchodzą z szacunkiem, czego nie można powiedzieć o osobie prezydenta, który ma kłopot z porzuceniem partii, z ktorej się wywodzi. Każdy twierdzi, że szanuje urząd, jednak głowa państwa, której kadencja trwa tylko kilka lat, to nie jest to samo co urząd króla. 

A ja rozumiem te kwestie, bo przecież podobnie jest w Tajlandii. Król ma swój autorytet i prestiż, ale trudno sobie wyobrazić Tajom państwa bez króla. Jak każdy jest oceniany, lepiej lub gorzej, a jednak stanowi zwornik i dlatego trwa, bo bez niego zapanowałby chaos. Dzisiaj można sobie wyobrazić kraj bez króla, ale ucierpiałny na tym przede wszystkim status i prestiż samego narodu. A tego przecież nikt nie chce. 

Polecam poczytać różnych źródeł, bo medal ma 2 strony. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Brazylia: Karnawał w Salwadorze

Brazylia: Ale kolory!

Peru: Chwała na wysokościach, Jesus naszym przewodnikiem