Posty

Wyświetlanie postów z 2022

Polska: Zimowy Kraków

Obraz
Odkąd wyprowadziłam się z Krakowa, rzadko tu bywam. Miasto kojarzyło mi się z smogiem i korkami. I tysiącami turystów. Nie miałam kłopotu, by zostawić to za sobą. Teraz jednak wracam w swoje zaułki z sentymentem. Wczorajsza wycieczka uświadomiła mi, że grudniowy Kraków naprawdę jest atrakcyjny. Turystów troszeczkę. Jakość powietrza w normie. A do tego cała starówka pokryta śniegiem. Wszystko mi się podobało. Rynek, jarmark, bryczki, wszystkie drzewa w czapach swieżego śniegu. Bajkowo. I hejnał w południe, czasem słychać go było u mnie w domu, ale tak o 2 nad ranem, jak ulice spały. Krakowa nie zwiedzam. Kraków odwiedzam. Może nie za często, choć z Katowic to tylko 80 kilometrów, ale wracam tu z nostalgią. Wszystko mi się z czymś kojarzy. Nie wiem czy się kiedyś przeprowadzę ponownie pod Wawel, nie wykluczam. Może jak przestanę być  nomadą.  Polecam każdemu wypad do Krakowa zimą. Wawel w białym płaszczyku zachwyca wytwornością. Rynek kipi życiem. Ulice w świątecznych stroikach nastrajaj

Katowice: Wieczór z Karolem

Obraz
Karol Modzelewski w Katowicach Nad miastem zasłony śniegowych chmur, mróz skuwa chodniki, wszędzie ślisko. To nie jest pogoda na wyjazdy po kraju. Słyszę za sobą, że mam się nigdzie nie wybierać. A ja jestem jak tybetańska flaga powiewająca w podmuchach wiatru. Nie ruszasz się, nie żyjesz. Dlatego grudniowy wolny czas poświęcam na odwiedziny u tych, których zwykle mam tylko w telefonie. Widujemy się, miajamy, na lotniskach, w różnych hotelach, w stolicach całego świata, Warszawie, Bangkoku, Pekinie, Kuala Lumpur, Paryżu, Rzymie. Dzwonimy do siebie jak mamy zbliżone strefy czasowe, ale najczęściej jak trzeba przeciąć jakiś gordyjski węzeł. Jak coś nie gra. Lubię wiedzieć gdzie ktoś jest. W dzisiejszych czasach odległość w zasadzie jest bez znaczenia. Energia takich spotkań jest bardzo inspirująca. Tworzą się nowe koncepcje, powstają plany, a realizacja już w zasadzie pozostaje kwestią czasu. Właśnie tego mi zwykle najbardziej brakuje. Czasu. Układanie harmonogramu jest trudniejsze niż r

My mamy Nic od razu

Obraz
"My mamy Nic od razu, od świętego początku, a więc Nic nie tracimy. Dlatego lepsze jest Nic niż jakieś Coś, drodzy miejscy filozofowie" - w mojej powieści Anna In zeszła odwiedzić siostę w świecie podziemi. W grobowcach świata. Olga Tokarczuk daje tu popis erudycji. Czy ma sens gromadzić, kolekcjonować, zbierać, skoro na końcu i tak mamy Nic?  I tak w przerwach wędruję po podziemiach: po rozległych jaskiniach Anjohibe na Madagaskarze, gdzie poza naszą garstką była tylko cisza. Po mrocznych wnętrznościach wulkanu Ijen, gdzie w masce wspinałam się nocą w oparach siarki, by zejść na samo dno, do piekła. Na dzikiej Atakamie, gdzie nocą piach zasypywał domy. W Boliwii, pośród gejzerów na wysokościach, gdzie można było wejść do gorących źródeł, ale w czapce, bo panowała tam zima. Przenoszę się do Lasu Samobójców w Japonii pod górę Fuji i wreszcie na Nową Zelandię do zionącej siarkowymi odorami doliny Rotorua. Zawsze fascynowało mnie wnętrze ziemi. I wulkany. Dlatego moją ziemią obi

Jarmark we Wrocławiu

Obraz
Nie planowałam, tak wyszło, nawet nikogo nie uprzedzałam, że będę. Po prostu, zrobiłam sobie dłuższy postój we Wrocku. I zaszłam na rynek. Ale czad! Biorąc pod uwagę, że sam ratusz wygląda jak piernikowy domek, jarmark bożonarodzeniowy pasuję tu jak ulał. Ludzi sporo. Miało być mroźno, ale jest przyjemnie. Co tu można zjeść? Od pajdy chleba po golonkę, od kaszanki po grillowane kiełbaski czy karczki. Bombki, skarpety, pierniki, cuda na kiju. Ludzi wcale nie tak mało. Niby wszyscy narzekają na inflację, ale tu handel idzie pełną parą. Chyba odwiedzę jeszcze parę rynków w grudniowej odsłonie! Atmosfera taka, że od razu chce się choinkę ubierać. Nie bardzo mam czas, żeby zobaczyć wieczorne iluminacje, choć ta kawa Sebuś mnie kusi. Nie, dzisiaj serio nie dam rady... 

Święta Bożego Narodzenia w listopadzie

Obraz
Parę lat temu pojechałam do Izraela i Jordanii. Podczas pobytu w Betlejem kupiłam kartki. To był październik. Dwa miesiące do świąt. Usłyszałam, że żeby z terenu Autonomii Palestyńskiej nie szły długo, powinnam nabyć znaczki po stronie Izraelskiej. Naturalnie, napisałam wszystkim życzenia bożonarodzeniowe i posłałam je z Betlejem. Kartki szły i szły. Najwyraźniej pieszo, bo gołąb miał skrępowane skrzydła. I dokładnie 24 grudnia mój telefon się rozdzwonił. Stał się cud. Kartki doszły w Wigilię. Każdy zadzwonił. Fajnie było. Potem jeszcze wysyłałam kartki świąteczne z Maroka: przedstawiały drzewo, gdzie zamiast bombek stały kozy. Moje przesyłki są zwykle dość nietypowe i z trochę innego świata.  I dzisiaj miałam podobnie. Wczoraj zajrzałam do Zielonej Góry. Spędziłam uroczy wieczór w mieście Bachusa w gronie Podróżników przez P. Jeszcze nie wyjechałam, a już dostałam wiadomosć "tęsknię" od Arlety i pożegnalne "zawsze jesteś tu mile widziana, przyjeżdżaj" od Jarka.  🥰

Nieoczywistość

Obraz
W "Czułym narratorze" Olga Tokarczuk opowiada o pisaniu. Dlaczego ludzie zostają pisarzami? Z jakich pobudek? Analizuje "Why I write" Orwella: estetyczny entuzjazm, impuls historyczny, powód polityczny i wreszcie czysty egoizm. Wiele osób namawia mnie do wydania czegoś, ale nie uważam, że moja pisanina jest światu niezbędna. Naprawdę nie zależy mi na wejściu do świata komercji i sprzedawaniu się w wywiadach. Nie dziś. Nie teraz. Nie uważam za stosowne opowiadanie innym o sobie poza tym, co chcę opowiedzieć. Natomiast w eseju o pisaniu przykuł moją uwagę ważny szczegół. Będąc w kupionym domu, gdzie każdy detal do autorki przemawiał stworzyła postać Marty, starszej pani w swetrze z porozciąganymi dziurkami. Jakiś czas potem trafili do niej wnukowie budowniczych domu z fotografią, gdzie pojawiła się pani, dziwnie znajoma. "Babcia Marta". Fantastyczna opowieść. Kocham.  Jung nazwał takie występowanie zdarzeń synchronicznością. Mi się właściwie to często zdarza

Senegal i Gambia

Obraz
  Senegal jako była francuska kolonia, skąd poznałam paru ludzi w Douai i w Paryżu, od dawna mnie ciekawił. Gambia, irytujaco wciśnięta w środek sąsiada kolonia brytyjska, jakoś mniej. Niemniej udało mi się zobaczyć oba kraje, a zachwycili mnie ludzie. Wysocy, ciemnoskórzy, dostojni. I moda: afrykańskie stroje kreatywnie powiązane, do tego ozdobne turbany i szczere uśmiechy. Afrykańskie kraje to też muzyka, rytmiczna i wprawiająca w rytm, trudno jej się oprzeć.  Odkąd odwiedziłam Toubę (po arabsku nazwę się tłumaczy jako Błogosławiona), powołuję się u każdego Senegalczyka na naszego znajomego Amadou Bambę (1853-1927): gwarantuje on zniżki na cały towar w Paryżu czy Rzymie. Stworzył on sufickie Bractwo Muridów. Do dzisiaj każdy członek płaci dziesięcinę, a z tego opłacane są samoloty dla chłopaków, którzy potem biegają po Paryżu nielegalnie handlując wieżami Eiffla. Meczet poświęcony pamięci mistrza to największy obiekt tego typu w Senegambii. I co roku pielgrzymują tu tysiące wiernych